W jednym z ostatnich postów wspomniałam o lumpeksach w UK. Warto tam chodzić, bo ciuszki są jak nowe, często z metkami. Nieźle, co? W Polsce mało takich.
Przejdźmy do rzeczy. Pewnego dnia weszłam do prześlicznego ciucholandu gdzie pachniało kwiatami, a ubrania powieszone były kolorystycznie. Tak poczyniłam zakupy za całe £5.
Może kupiłabym więcej, ale na razie się ograniczam. Szafa za mała, liczę że to się zmieni.
Wracając do tutejszych ciucholandów, same dobre i znane marki. Ludzie kupują, potem nie chodzą w tym i oddają na cele charytatywne, a no bo wszystkie ciucholandy przeznaczają ileś tam % na jakieś szlachetne cele.
Torebusie, szpile z metkami i biżuteria za grosze.
Oto co kupiłam:
Zakupy za całe £5. Bluzka w serduszka była z metką. Na pierwszej zero śladów użytkowania.
Jeżeli chodzi o tanie ciuchy to czasem warto zaglądać do Primarku. Jednak jakość daje wiele do życzenia. Koszulki po pierwszym praniu lubią się rozciągać. Co do biżuterii to jestem na tak, a butów nie testowałam ale w Primarku są cudne szpile.
Niedawno były tam wyprzedaże i znalazłam śliczny i miękki sweter przeceniony z £12 na £3.
Wyprzedaże też lubię.
To tyle na dziś. Co Wy ostatnio zdobyliście w ciucholandzie ?
Pozdrawiam !